Piotr – Spokój serca

O Świętej Ricie dowiedziałem się zupełnym przypadkiem. W skrzynce pocztowej ktoś zostawił o niej ulotkę i tak trafiła do mojego domu. Wstyd mi o tym pisać, ale doskonale pamiętam, jak wyśmiałem się z jej kultu i oczywiście nie wierzyłem…. Wkrótce wszystko miało się zmienić….

Najpierw praca… jedna się skończyła…. drugiej nie mogłem znaleźć. Wreszcie udało się, ale nie taka, jakiej się spodziewałem. Postanowiłem wtedy wyjechać zagranicę. Bez znajomości, na głęboką wodę… wielkie ambicje i strach przed wieloma rzeczami, a zwłaszcza przed upokarzającym powrotem, gdyby się nie udało. Gdy rozpocząłem pracę, dostałem stanowisko, na którym absolutnie się nie sprawdziłem.

Widziałem, że nie dam rady. Już po pierwszym dniu… Całą noc przeleżałem (już dokładnie nie pamiętam) chyba z komórką, na której modliłem się modlitwą z internetu do Świętej Rity o to, żeby mnie przeniesiono. Zapamiętałem, że jest ona patronką od spraw beznadziejnych… a tak właśnie pojmowałem swoją sytuację. Następnego dnia wywiązała się rozmowa między mną a innym pracownikiem (zupełnie “przypadkowo”) i okazało się, że on bardzo chętnie zamieni się stanowiskami (co było wyjątkowo dziwne, gdyż moje było znacznie gorsze od jego stanowiska i raczej nie brałem pod uwagę tego, że i ktokolwiek chciałby się ze mną zamienić). To był pierwszy raz, kiedy byłem pewien, że Święta Rita mi pomogła.

Druga sytuacja to nie tyle pojedyncze zdarzenie (zdarzenia), ale cały etap mojego życia. 5 długich, strasznych lat: moralnego upadku i uczucia bezdomności, kłamstw i samodestrukcji…. wszystko z powodu źle ulokowanego uczucia. Święta Rita stała się dla mnie oparciem, przyjaciółką, pocieszycielką, dawała nadzieję (teraz wiem, że w ten sposób łagodziła mój ból i umacniała, bym mógł później powstać z kolan). Gdy straciłem nadzieję na jakiekolwiek uczucie i nawet pogodziłem się z tym, przyszedł najgorszy cios… brak reakcji, zainteresowania, odezwania, milczenie, ignorowanie, obojętność, absolutne odrzucenie … bez powodu i z całą bezwzględnością. To było najgorsze. Nie mogłem dalej normalnie żyć. Każdego dnia ciążył mi na sercu ten kamień. Nic mnie nie cieszyło. Popadłem w marazm. Ale modliłem się do Świętej Rity. Wieloma, wieloma modlitwami. Czasem pełen pokory i żalu , a czasem z wyrzutami i złością.

W pewnym momencie dodałem do modlitw jeszcze jedną: modlitwę Jezu, Ty się tym zajmij. Pojechałem na miejsce, gdzie się widywaliśmy. Był to 22 lutego. Udało się spotkać – tak myślałem, gdy próbowałem dogonić auto, ale kiedy machałem, patrząc jak odjeżdża i udaje, że nie widzi… pękało mi serce. Załamałem się. Nie wytrzymałem i po miesiącu odezwałem się. Pytałem dlaczego. Przepraszałem.

Nie liczyłem na odpowiedź.. Napisałem w nocy i z emocji usnąłem. Gdy się obudziłem, normalna dobra wiadomość czekała na mnie. Popisaliśmy. Wszystko się unormowało. 22 kwietnia… (to też rocznica naszego poznania się) kolejny miesiąc później i tym razem sam dostałem pierwszy wiadomość. Byłem przeszczęśliwy, ale świadomy tego, że nic z tego uczucia nie będzie. Liczyła się jednak tylko i aż normalność i ZGODA. To było jej znakiem. 27 czerwca właściwie bez powodu pojechałem do pobliskiego miasta i pierwszy raz od dwóch lat “przypadkiem” spotkaliśmy się.

Modliłem się o to spotkanie, by móc powiedzieć na żywo, że cieszę się, że to mnie spotkało, choć nikogo nie da się zmusić do miłości. Zrozumiałem też, jak daleko poza ludzkie i śmieszne rozumowanie wykracza mądrość świętych. Dziękuję CI Święta Rito z całego serca. Dziękuję, że to Ty wyczekałaś, aż zrozumiem, o co mam prosić. Jesteś cierpliwą świętą. Bardzo Ci dziękuję i kocham Cię. A każdy, kto cierpi z miłości, niech pamięta, że z miłości trzeba najpierw zapomnieć o sobie….Jestem przekonany, że św. Rita pomogła mi wiele razy. Czuję to i wierzę w to.

0 0 głosów
Oceń ten tekst:

Zobacz podobne:


Święta Rita z Cascia - Biografia
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Share via
0
Would love your thoughts, please comment.x
Send this to a friend