Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja Zawsze Dziewica. Długo czekałam, by napisać to świadectwo, bo dotyczy trudnej intencji. To była moja 13 nowenna pompejańska. Odnawianie jej stało się moim nawykiem, a powierzanie Maryji trudnych spraw wewnętrzną potrzebą.
W trakcie modlitwy nigdy nie skupiam się na przeszkodach. Przecież nie o to w niej chodzi. Może też nie o to, by te intencje się „spełniały” jak magiczne zaklęcia. Ale…one tak się spełniają. Nie zawsze jest to dokładnie to, o co proszę.. Czasem Maryja uświadamia mi, że Pan Bóg słyszy, odpowiada, może z nieznaczną korektą. Ze wszystkich nowenn nie została wysłuchana jedna (bo przeczyła drugiej), inna była o coś, czego nie mogę się dowiedzieć, a jeszcze inna wciąż się dokonuje w moim życiu i nie wiem jaki będzie jej skutek. Nie jest najlepiej, ale jak to bywa w ważnych życiowych sprawach, nie wszystko dzieje się od razu.
O co była modlitwa w mojej 13. nowennie pompejańskiej? O światło Ducha Świętego i rozeznanie w wyborze partnera na życie. W tym samym mniej więcej czasie zaczęło się o mnie starać dwóch mężczyzn. Jak to bywa w dzisiejszych czasach, obydwaj byli w życiu nastawieni na pracę, wygodne samotne życie i niekoniecznie dążyli do formalnego związku, co zupełnie przeczyło moim zasadom. Pierwszy pojawił się w moim życiu jak grom z jasnego nieba. Bardzo się o mnie starał, oświadczył krótko po poznaniu, tylko dzieliła nas odległość i, mimo wszystko, różnica kulturowa. Mimo wszystko, bo on wychowany był w wierze katolickiej i jest człowiekiem praktykującym, jednak w bogatym europejskim kraju praktykowanie religii zderza się z powszechnym konsumpcjonizmem, a to wydaje się nieco wypaczać zasady.
Dlatego bardzo trudno było mi uwierzyć, że to jest osoba dana mi od Boga i mimo jego wielkiego zaangażowania wolałam myśleć, że ten drugi mężczyzna, mieszkający niedaleko, wyrażający nagle niemal w tym samym czasie wolę zbudowania związku, będzie tą bardziej realną opcją. Musiało minąć bardzo wiele miesięcy, ba, obróciły się one w lata, zanim się przekonałam, że dla niego odległość kilkudziesięciu kilometrów jest nie do pokonania, że kontakt jest utrzymywany sztucznie, że niewiele nas łączy i nic z tego nie będzie. Zamiast angażować się w relację, w której ktoś spontanicznie zdradzał swoje uczucia, rozpraszała mnie wizja łatwego związku. Czekałam rok od odmówienia nowenny pompejańskiej w intencji rozeznania w tej sprawie.
Były jeszcze nowenny do Matki Bożej Rozwiązującej Węzły, do św. Józefa, do św. Rity, pielgrzymki, posty. Zupełnie niedawno przyszła myśl – dość. Nie zbuduje się związku na pobożnym życzeniu jednej ze stron i niedojrzałości drugiej, która chyba nie do końca wie, czego sobie życzy. Więcej nie będzie wiadomości pisanych tylko po to, by nie stracić kontaktu. A ta druga relacja… szkoda, że tyle czasu zabrało mi zaprzeczanie, że to miłość, jakiej wcześniej nigdy nie czułam. Mimo, że widzieliśmy się ostatnio bardzo dawno temu, to ciągle się manifestuje, choć wolałabym o nim zapomnieć. Nie możemy być ze sobą, choć on jest kawalerem, ja panną i niby nic nie stoi na przeszkodzie. Po jego stronie pojawiło się ostatnio wyznanie, na które czekałam bardzo długo, bo nigdy wcześniej nie padło w słowach, tylko w czynach, wsparciu i zabieganiu o uwagę. Może Duch Święty po prostu wysłał mi taki sygnał, bo z nim nie będę dyskutować.