Trudno to wszystko opisać, bo zdarzyło się naprawdę wiele. Zaczęło się od tego, że oboje z żoną mieliśmy ogromne kłopoty w swoich zakładach pracy. W jednym czasie spadło nas bardzo wiele smutku, a stres powodował, że oboje czuliśmy, iż brakuje nam sił na wszystko.
Byliśmy naprawdę załamani i nie wiedzieliśmy co robić. Czułem zupełną rozpacz i popadałem w niemoc, która wyciągała ze mnie siły oraz ochotę do życia.
Pamiętam dzień, w którym bezmyślnie przeglądałem Internet i trafiłem na obrazek zachęcający do tego, aby poprosić św. Ritę o pomoc. Nigdy wcześniej nie słyszałem o tej świętej, ale wówczas przeżyłem coś, co mogę porównać do takiego nagłego przypływu nadziei.
Tego dnia pomodliłem się do św. Rity i poprosiłem o pomoc. Nie wiedziałem co mówić i jak prosić. Po prostu mówiłem to co miałem w sercu, czyli prosiłem, aby święta pomogła mojej rodzinie i dodała sił.
Powtarzałem moją modlitwę każdego dnia wieczorem i prosiłem, aby przynajmniej mojej żonie poprawiło się w pracy. Chciałem, aby uśmiech mojej ukochanej kobiety znów rozświetlił nasze dni. Wówczas mnie łatwiej byłoby sobie poradzić z każdym kłopotem.
Po jakimś czasie (było to około miesiąca) zaczęły się dziać rzeczy naprawdę niespodziewane. Powoli wszystko zaczęło się zmieniać. Sytuacja się poprawiła, a moja żona zmieniła pracę i znów zaczęła się uśmiechać. I w mojej pracy też zaczęło się poprawiać, a naprawdę nie wierzyłem, że może tak się zdarzyć.
Cieszyłem się ogromnie, że stres nagle zmalał i zaczęły mi wracać siły oraz chęć do życia. Oboje z żoną zaczęliśmy odzyskiwać optymizm, a oddalała się od nas wizja klęski i nieuchronnego pogodzenia się z nią.
Zrozumiałem, że to dzięki pomocy św. Rity i wymodlonym przez nią łaskom. Od tamtej pory modlę się do świętej i proszę w intencji mojej rodzimy oraz bliskich. Czuję, że moje życie się zmieniło i chciałbym dać świadectwo temu co przeżyłem.
Proszę wszystkich, którzy to czytają, aby nie tracili nadziei i modlili się gorliwie do św. Rity.