Chciałabym podziękować i dać świadectwo opieki św. Rity w trudnych chwilach. Jakiś czas temu zdiagnozowano u mnie mięśniaki macicy.
Któregoś dnia wyczułam duże wybrzuszenie powłok brzusznych. Okazało się, ze mięśniaki w ciągu kilku miesięcy podwoiły swoją wielkość. Największy z nich miał 10 cm, więc był większy niż macica. Oprócz tego kilka z nich miało rozmiary 5-6 cm. Skonsultowałam mój problem z kilkoma doświadczonymi, cieszącymi się autorytetem lekarzami. Każdy z nich postawił tą samą diagnozę- konieczność usunięcia macicy w jak najszybszym terminie. Mój mąż namówił mnie na jeszcze jedną konsultację lekarską u pewnego profesora w Krakowie. Pojawił się cień nadziei, ze uda się zachować organ, pod warunkiem ze decyzja zostanie podjęta w trybie natychmiastowym.
Do sw. Rity modlę się od kilku lat. Pierwszą myślą, która przyszła mi do głowy po wizycie to modlitwa. Bazując na moich wcześniejszych doświadczeniach życiowych byłam pewna, ze tylko w ten sposób uda mi się rozwiązać problem. Jeszcze intensywniej niż zwykle zaczęłam modlić się do sw. Rity, sw. Józefa i sw. Faustyny. Moja Mama zaczęła w mojej intencji odmawiać Litanię Pompejańską. Przez 2 tygodnie biłam się z myślami dotyczącymi operacji. Gdzieś w środku słyszałam jednak głos „będzie dobrze”.
Przed operacją lekarz uprzedził mnie, ze szanse na zachowanie macicy i trzonu macicy są bardzo niewielkie. Operacja trwała ponad 3 godziny. Gdy wybudziłam się z narkozy usłyszałam głos męża „jest tak jak chciałaś, lekarz usunął tylko mięśniaki”. A ja wiedziałam komu mam za to dziękować. Sw. Rito, sw. Józefie, sw, Faustyno- jeszcze raz dziękuję. I na koniec, moja Mama zawsze powtarza „modlitwa czyni cuda”. W przypadku sw. Rity nigdy się nie zawiodłam- Ona naprawdę czyni cuda.